In two days will be two months since I haven't published on blog. The main reason of this situation was lasting my month and a half stay in warmia at countryside with my family, where I had the Internet only in my phone while standing virtually on the roof and catching phone coverage, but it didn't always work.. I promised a post ofter ma trip to Italy ( it will be!) but after 26 hours return travel I was exhausted and the same day I had a train to the seaside where I was going with my friends, so I had practically no time for repackaging, so what about writing a post.I returned to Lodz almost a week ago but to this point , I was in the phase "getting used to the urban life." After more than a month spent in the company of cows and chickens, gathering currants and berries, making preserves, walking, playing badminton ,I needed a few days to get used to public transport (recall how much is the ticket f.ex: D), the crowds on the streets,rude ladies in the shop Społem, but nice men on Off Piotrkowska. ( place in my city). I think I'm ready to come back to reality, but I'm scared to go out and take some pictures so those that I add today were made in the last week of June, were waiting long for publication, but better late than never! And although the start of the year will be in only a week, and I still have to do trylliard affairs, I hope (and I promise to myself) that I'm back to regular blogging!
Oh I almost forgot! Somewhere between watering pumpkin and apple peeling I had my18 birthday, and yes, onthat day I felt old: D Fortunately, today pictures are of my last months of legal childhood! And when I catch up on some tv series ,promise mini relation from Italy! :)
Za dwa dni minęłyby dwa miesiące odkąd na blogu nic nie publikowałam. Spowodowane było to głównie moim półtoramiesięcznym pobytem na wsi na Warmii z rodziną, gdzie internet miałam tylko w telefonie stając dosłownie na dachu i łapiąc zasięg, ale też nie zawsze. Obiecywałam post po mojej wycieczce do Włoch ( kiedyś będzie!) ale po 26 godzinnej podróży powrotnej byłam wykończona, a wieczorem tego samego dnia miałam już pociąg nad morze, gdzie jechałam ze znajomymi, więc praktycznie nie miałam czasu na przepakowanie się ,a co dopiero na post. Do Łodzi wróciłam już prawie tydzień temu ale do tego momentu trwałam w fazie "przyzwyczajania się do miejskiego życia". Po ponad miesiącu ,spędzonym w towarzystwie krów i kur, na zbieraniu porzeczek, robieniu przetworów, spacerach, graniu w badmintona potrzebowałam paru dni na przyzwyczajenie się do komunikacji miejskiej ( przypomnienie sobie ile kosztuje bilet :D ), tłumów na uliach, niemiłych pań w sklepie Społem, ale za to miłych panów na Offie . Myślę, że jestem już gotowa na powrót do rzeczywistości, jednak boję się jeszcze wyjść na ulicę żeby zrobić zdjęcia więc te, które dodaję dziś, robione były w ostatnim tygodnu czerwca, długo czekały na publikacje, ale lepiej późno niż wcale! I choć do rozpoczęcia roku został już tylko tydzień, a do załatwienia mam jeszcze tryliard spraw, mam nadzieję ( i obiecuję sama sobie), że wracam do regularnego blogowania!
A, prawie bym zapomniała! Gdzieś między podlewaniem dyni a obieraniem jabłek skończyłam 18 lat, i tak, tego dnia poczułam się staro :D Na szczęście dziś jeszcze zdjęcia z moich ostatnich miesięcy pełnoprawnego dzieciństwa! A kiedy nadrobię zaległości w serialach obiecuję chociaż mini relację z Włoch! :)
stradivarius trousers, sh jacket, bershka shirt, Zara bag, shoes
photos: Agatka Bolesławska